Z czym do ludzi?…
Czy zdaje sobie sprawe, ilu jest fotografow artystow, zwlaszcza profesjonalnych? Och, mimo wszystko znacznie mniej niz gwiazd na niebie!… A ludzi robiacych zdjecia w ogole? Takze mniej niz ziaren piasku na wszystkich plazach i pustyniach swiata… Biorac pod uwage jeszcze wszedobylska AI, brzmi to jednak malo pocieszajaco. Krotko mowiac, wyruszam z motyka na slonce! Tak jakby. Ta odpowiedz jest prawdziwa.
Jednak jest jeszcze druga, dla mnie wazniejsza. Chodzi w niej o Droge. Droge mojej Duszy i serca. Przychodze podzielic sie owocami mojej pasji, dzieki ktorej moge byc autentyczna, dazac zarazem ku osobistej wolnosci. Pragne wlasnie w taki sposob wniesc swoj wklad by przysluzyc sie dobru swiata, innych ludzi. Zatrzymac w pedzie, wzbudzic ciekawosc, a nawet niepokoj, otwierajac przed widzem pole do osobistych refleksji.
W blogu opowiem historie powstania wybranych zdjec, niekiedy zaskakujace. Podziele sie rowniez znaczeniem doswiadczenia jakim bywa pozniejsza obrobka. Gdyz proces tworczy nie zawsze konczy sie na pstryknieciu i wyborze ostatecznego kadru. Lubie pobyc sam na sam z utrwalonym obrazem by nawiazac glebszy kontakt z motywem , odkrywajac i penetrujac jego ukryte warstwy i strony, konfrontujac sie z emocjami, jakie moze wzbudzic. W jakims sensie jest to forma autoterapii.
Znamienne, ze czasem dzieje sie to jakby samo, w trakcie bawienia sie filtrami kolorow. Poniewaz to Swiatlo zmienia nasze postrzeganie. Pojawia sie uczucie spokoju, lekkosci, flow – i wtedy plyne: uskrzydlona, szczesliwa…
